środa, 20 lutego 2013

ciężko uwierzyć...

...w ilość marnowanej żywności. W bezsens wyrzucania warzyw i owoców, które nie, wcale nie są "jeszcze do zjedzenia", tylko są absolutnie pełnowartościowe, również estetycznie, i wyglądają tak że każdy z nas włożyłby je bez zawahania do koszyka w sklepie. Efekt niedzielnych łowów wyglądał tak:


(tym razem luksusowo - wybraliśmy się na zaplecze marketu z najwyższej półki, kontenery stały tuż pod kamerą, ale nikt się nami nie zainteresował)


...zaś wtorkowych - tak:


Jedyną wadą takiego sposobu robienia "zakupów" jest pewna monotonia - ile można wykombinować dań z papryki, cukinii i marchewki? Tym razem miałam szczęście - szpinak, kalafior, pomarańcze i gigantyczne pietruszki. Cóż, sezon na nowalijki przed nami, a to budzi nadzieję....

W poniedziałek ruszam na Bałkany. Kończy się ten freebruary, za szybko.... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz